Rankin. Miała torebkę na ramieniu, sweter w garści, jakby zmierzała do wyjścia. głową. – Martinez pomoże ci odebrać rzeczy z depozytu, a potem pojedziemy. – Poczekam. opakowaniu. Różowa kreseczka nadal oznajmiała to samo, głosiła wszem wobec, że O1ivia – I co teraz? – warknęła. – Mamy. I to często. W każdym razie tych głupich. O ile mamy szczęście. kolejnym codziennym rytuale – wieczornej rundzie ćwiczeń. Kraulem do końca, nawrót, ogrodzeniu i szeptał coś do Rufusa, który w końcu przestał szczekać. Niewidząca. – No dobra, proszę. – Rebecca podała mu wizytówkę. – Tylko jeden numer – dodała. 93 – Oczywiście, że Jennifer! Przecież nie rozmawiamy o królowej angielskiej! To było – Ja... nie wiem... W Los Angeles, a co ty myślałeś? Tu, na Wilshire... No... Na rogu jest – Zadzwonię za kilka dni – obiecał, zanim się pożegnali. – Phyllis Żółwicą – mruknął pod
O1ivia odetchnęła powoli i jeszcze raz dokładnie przyjrzała się zdjęciom i aktowi zgonu. A napastnik taki zwinny, nawet w wodzie. Mimo to Lucy była przerażona.
- Nie wiem. Nie umiem tego dobrze rozgryźć. 9 powiedziec, co sie wtedy stało... jesli odzyska pamiec.
głębi, a potem wzburzyło w nim krew. Jego członek nabrzmiał, był gruby i twardy. Nevada oderwał usta od Shelby Bo byłby to dowód, ¿e James nie mo¿e byc jej dzieckiem. Kylie spojrzała przez okno do srodka i zobaczyła swoja
mężczyzną za którego kiedyś chciała wyjść za wszelką cenę. Przecież odbiła go pierwszej I wtedy znowu zamknął się w sobie. Dobry Boże, na samą myśl, że nawet w tej chwili może się znajdować w rękach przypominał mu, że się starzeje, że jeszcze nie odzyskał dawnej formy. Nie może już uganiać - Mogę przyjechać za pół godziny - powiedział, a jego ciepły ton wzruszył ją. Nawet nie przypuszczała, że mężczyzna może być taki delikatny i troskliwy. - A może wolisz przyjść do mnie? Rozejrzała się po domu, puste kieliszki, na wpół opróżnione butelki, zabłocona przez psa podłoga w kuchni, i wciąż czuła niepokój, wciąż miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. - A może spotkamy się gdzie indziej na neutralnym gruncie - podpowiedział. - W gabinecie albo w kawiarni? - Wiesz co, a może byś przyjechał po mnie? - Wytarła dłonią resztki łez. - Wtedy zdecydujemy. - Zgoda. Odłożyła słuchawkę, wstała i zacisnęła zęby. Musi się trzymać. Musi znaleźć w sobie siłę, żeby się z tym wszystkim uporać. Przegnała dręczące ją demony i zaczęła krzątać się po kuchni. Włożyła kieliszki do zmywarki, butelki wstawiła do szafki, mokrą ścierką wytarła blat i podłogę. - Zadanie wykonane! - Obrzuciła kuchnię pobieżnym spojrzeniem. - Niemożliwe okazało się możliwe. - Brudną szmatę wrzuciła do kosza na pranie, poszła na górę, przebrała się w długą bawełnianą sukienkę i wygrzebała pasujący do niej sweter, który zasłaniał skaleczenia na nadgarstkach. Przyjrzała się sobie krytycznie w lusterku. Kilka pociągnięć tuszem do rzęs i trochę różu - na nic więcej nie miała czasu. A włosy - lepiej dać sobie spokój. Zbiegła na dół i wykręciła numer Oak Hill. Hannah siedziała tam sama, naprawdę sama, po raz pierwszy w życiu. Caitlyn chciała sprawdzić, jak sobie radzi. Hannah często była nieznośna, ale kto nie był? Kelly, Amanda i Troy też nie są tacy znowu idealni. Jeden sygnał. Czekała, przyglądając się paznokciom. Drugi. - No, odbierz. - Nic z tego. Trzeci,.. Czwarty... Włączyła się sekretarka. Caitlyn usłyszała delikatny, melodyjny głos matki. - Dodzwoniliście się do państwa Montgomerych w Oak Hill. Jeśli zechcecie zostawić swój numer telefonu i nazwisko, oddzwonimy... Mama. Serce jej się ścisnęło. Mama nie żyje. Jak to możliwe? Przypomniała sobie, jak siedziała jej na kolanach. Zapach perfum mieszał się z zapachem dymu papierosowego, a w zielonych oczach matki mieszkał smutek. Pamiętała też noce, gdy budził ją odgłos kroków w holu. Czasami kroki były złowieszcze, przerażające, zatrzymywały się pod jej drzwiami, a potem wślizgiwały do środka. Czasami były to kroki matki, która nie mogąc zasnąć, chodziła po schodach i po korytarzu na piętrze... Z zamyślenia wyrwał ją głośny sygnał sekretarki automatycznej. - Hannah? Jesteś tam? Mówi Caitlyn. Chciałam tylko zapytać, jak sobie radzisz. Odbierz, jeśli tam jesteś, dobrze? - Czekała. Nikt nie podniósł słuchawki. - Hannah? Oddzwoń do mnie. Aha, jeśli nie będzie mnie w domu, zadzwoń na komórkę. Proszę, zadzwoń. Odłożyła słuchawkę z niewyraźnym przeczuciem, że coś jest nie tak. Ale to przecież żadna nowość. Ostatnio wszystko było nie tak. Przed domem zatrzymał się samochód i w tym samym momencie Oskar zaczął szczekać nieprzytomnie. - Zostajesz - powiedziała. Usłyszała kroki na schodkach, a zaraz potem rozległ się dzwonek do drzwi. Wyjrzała przez wąskie okienko i zobaczyła Adama. Jego ciemne włosy błyszczały w świetle lampy. Stał z rękami w kieszeniach, miał na sobie dżinsy, ciemny sweter i adidasy. zadzwonił do Hayesa, zostawił mu wiadomość i wrócił do saloniku. Pomieszczenie wypełnił – Codziennie.